Miecz Anioła

Xavier

Dzieci zatrzymały się i wpatrzyły się w Jaszczura. Chłopak był niebieskookim, krótkowłosym blondynem. Dziewczynka miała dwa czarne warkoczyki, a jej oczy były ciemno brązowe. Stali przez chwilę w milczeniu, poczym Mary powiedziała: "Bo...no bo moja mama mówi, że nadchodzą kłopoty. Czy Wy...czy Wy nazywacie się kłopoty?"

Gość

Irindel Galadys'varine
Roześmiał się - Nie nie nazywamy się kłopoty. A Twoja mamusia powiedziała tak jak zobaczyła nas? - Zapytał

Wasky

- Nie drogie dziecko, my przyszliśmy te kłopoty rozwiązać - wyszeptał...

Xavier

Tak, tak właśnie powiedziała. - Uśmiechnął się chłopak i kontynuował - Ja od razu wiedziałem, że nie nazywacie się kłopoty tylko ona sobie ubzdurała - wskazał na dziewczynkę - a karczmę mamy we wsi. Jeśli pojedziecie tym traktem, pewnikiem traficie. Chodź - zwrócił się do dziewczynki i pociągnął ją za sobą - idziemy do mamy. - powiedział i pobiegli w stronę pracujących ludzi.

Dalaran

Giętki Język
Rusza za dziećmi i wypatruje jakiegoś zbiornika z wody.

Irindel

Irindel Galadys'varine
Jadzie za jaszczurem konno i rozgląda się

Wasky

Idzie za nimi

Xavier

Giętki Język:
Idziesz rozglądając się lecz nic nie zauważyłeś, nawet najmniejszej kałuży. Wpadło Ci do głowy, że może być to spowodowane brakiem deszczu przez ostatnie kilka dni.

Irindel:
Jedziesz powoli rozglądając się. Widzisz do okoła pola, las, a w oddali kilka dachów. Myślisz, że to wioska, o której mówił chłopak. Gdy patrzyłeś w stronę lasu wydawało Ci się, że zauważyłeś jakiś ruch, lecz gdy próbowałeś się wpatrzeć, nic nie zauważyłeś.

Damondred:
Poszedłeś w ślad za towazyszami.

Gdy zbliżaliście się do rolników, jeden z mężczyzn chwycił widły leżące na wozie i wyszedł Wam na powitanie i zapytał: "Kogóż to licho przywiało i po co?"

Irindel

Irindel Galadys'varine
- Słyszeliśmy, że macie jakieś kłopoty - Powiedział i patrzył chwile swoimi niebieskimi oczami na wieśniaka po czym dodał - Za odpowiednią opłatą moglibyśmy pomóc... bynajmniej ja - Odwrócił głowę w strone lasu i przypatruje się dokładniej.

Dalaran

Giętki Język
Podszedł bliżej wideł.- Nie jesteśmy groźni. Wasze dzieci, znaczy z waszej wioski powiedziały nam, że zbliżają się jakieś klopoty i ja nie mogąc mówić za wszystkich proszę cię dobry człowieku, który broni swojego majątku o opowiedzenie mi o tych nadchodzących kłopotach.- Powiedział bardzo płynnie.

Wasky

Staję za nimi i nie rzucam się w oczy

Xavier

E tam - chłop machnął ręką - deszczu nie sprowadzicie, a kłopot rzekliśmy bo co kto z tego przeklętego lasu wyjdzie to albo bierze bo pod chorągwią Namiestnika z elfami walczy, albo bierze bośmy od Namiestnika i trza nas ograbić. Znaczy się elfy biorą. - Popatrzył po Was i dodał - Ja tam nic do elfów nie mam jak i większość z Nas, bo zostawią na przeżycie, a nie tak jak te łajzy co się do bitki rwą i za darmo pojedzą, popiją a i nierzadko coś pochędożą.

Irindel:
Nie zauważyłeś nic więcej.

Dalaran

Giętki Język
Popatrzył się na niego ze zdziwieniem- Ile czasu minęło od ostatniego deszczu?- Zapytał z zaciekawieniem.

Xavier

A będzie już ze dziesięć dni, mości Jaszczurze - powiedział i oparł się na widłach, nie trzymając ich już w pogotowiu.

Irindel

Irindel Galadys'varine
Spojrzał niezadowolony na człowieka - Chodźmy do tej karczmy - Powiedział i ruszył spowrotem na trakt powoli by reszta miała czas go dogonić.